1. |
|
|||
Pani to piękna,
nieodgadniona,
jak okowita
prawdę Ci powie,
ostre jej berło,
ciach i po głowie...
Zlękniony jej srodze,
łkasz w bezradności,
snujesz swe duby,
że tu powrócisz jako czerw gruby,
lub laur podniebny przyjmiesz za byt,
zdechniesz jak pies! Toć to nie Wstyd!
I wciąż zadaję sobie pytania,
Czy słusznie czynię i słusznie prawię?
Czy istnieć poprawnie,
w pełni wartości,
siłą wpojonych za maleńkości.
I oto wycedzę,
słowo za słowem,
Z bicza wystrzelę
kwestię poruszę
co gnębi troska
mój umysł wielce,
to kres mych nerwów,
więc krzyczę na Tumult:
-Tego wymagasz, tego się trzymasz?
Bełkoczesz człeku, usta nadymasz.
I swój dekalog i swe paciory,
święta, obchody i krucyfiksy,
czcigodne księgi i sakramenty,
w żyć swoją wetknij
kiepie przeklęty.
umrzesz za życia rozpamiętując,
umrzesz za życia dobrocią plując
umrzesz za życia...
udław się troską
udław się kpiną, śmiechem i żartem,
"boga" wychwalasz, bratasz się z "czartem"!
Dla mnie śmierć koniec tylko oznacza,
i wybawienie od mąk żywota,
i fanatyków na krzyż upadłych,
tych zapalczywców,
co mnie przymusem radością skalali,
skonać w rynsztoku,
na spazm się zdobyć,
chylić swe czoło,
Panią pozdrowić.
Byłem Swym Panem,
Byłem Swym Bogiem,
Świat był mym domem,
Flaszka kompanem i spowiednikiem,
Zwany przez ludzi alkoholikiem.
--------------ENGLISH--------------
A beautiful lady,
Yet undiscovered,
By aqua vitae
Truth shall be spoken,
One swing of Her scepter
And your neck’s – BANG! - broken...
Afraid of her, dearly,
You weep, helpless
And begin to ponder
Perhaps you’ll return as fat maggot I wonder?
Or heavenly laurels shall be your game?
You’ll die like a dog! That ain’t no shame!
And I’m asking myself:
Am I doing righteous
Am I saying righteous
Shall I live properly
So tender and mild?
According to values force-learnt as a child?
And so I will speak,
Word after word,
I’ll crack my whip,
And bring up the matter,
Which makes my mind
Twist like the adder,
It’s the end of my nerves,
So I shout at the Tumult:
- ‘Tis what you expect and what you believe?
You blabbering fool, there’s snake up your sleeve.
Put your commandments and prayer beads
Holy days, celebrations and crucifixes,
All sacraments and “The Good Books”
Right up your arse,
O, King of Crooks.
You will die, living one, remembering,
You will die, living one, spewing the goodness,
You will die, living one…
Choke on your concern,
Choke on your laughter, jokes and derisions
You praise “god”’s name, yet dance with the “demons”!
Death? For me it’s but the end
And the salvation from struggles of living
And prostrated fanatics
The same zealous bastards
Who tainted me with forced joy
To perish in gutter
Let spasms flow through my face
And bow in the presence
Of Lady’s grace.
I was the Lord of I
I was the God of I
The world was home of I
The booze was companion and confessor alike
Alcoholic – t’was the given name of I.
|
||||
2. |
Biada (Woe)
06:25
|
|
||
Niszczyć by tworzyć,
Tworzyć by niszczyć,
Z marazmu zdarzeń wyłuskać natchnienie,
Zdławiony impuls kreacji,
Niedościgniony i obłąkany,
W niemocy swojej bliski boskiemu,
Wszak może ułomność moja,
boskie ma znamię,
i pokręconym kształtom,
swój obraz nadaje,
jak Fidiasz w Atenach,
kamienie ożywiał,
takoż i Ja tym zgłoskom,
znaczenie nadałem,
I abym zawsze swych dzieci,
wartość pamiętał.
Sen kiedyś miałem wisiałem na drzewcu,
zło uczyniłem,
nie godny ojcostwa,
jak nędzny Judasz za garść srebrników
sprzedałem swe dzieło.
Nie!
Biada mi!
Nie warte to złota,
ni pereł spleśniałych,
ni władzy i zdrowia.
Spokój na duchu mą będzie zapłatą,
i bukłak gorzałki do snu mnie utuli.
-----------ENGLISH---------------
Destroy to create,
Create to destroy,
To gain inspiration from marasmus of events,
Quelled impulse of creation,
Unparalleled and insane,
Nearly godlike in its malaise
Perhaps my limitation
Has godly imprints
And those twisted shapes
Are seen by its whole
As Pheidias in Athens
Turned stone into living
So I have blessed these syllables
With the gift of meaning
So I could always remember
The value of my children.
Once I had that dream
I was hung on a tree
Evil have I committed
Unworthy of fatherhood
Like pitiful Judas, for handful of silver
I have sold my work.
Nay!
Woe of me!
‘Tis unworthy of gold
Or moldy pearls
Or power and health.
The peace of mind shall be my payment
And gourd of booze - my lullaby.
|
||||
3. |
|
|||
Nie wadząc nikomu,
Nie bacząc na troski,
Brnę przez meandry,
żyły, tętnice -
kręcę się w kolo.
Grymas na twarzy?
Przecie to uśmiech,
lecz naznaczony,
piętnem dnia tego.
Wtem rzecze esteta:
- To się nie godzi, gdzie wstyd twój zginął
Na to Filantrop spojrzał na ziemię:
- Ja ci pomogę, atoli przejdź po tym sznurze,
tuż nad dziką głębią, potem droga już prosta,
przez bagna, pokrzywy, żmij gniazda i zbójców...
Ku memu szczęściu i mej radości,
w sukurs mi przyszła ta znieczulica,
dzięki ci ziemio za obojętność,
dzięki za kataraktę wygodną,
Odwróć swe oczy,
od mojej biedy i mizerności,
bom ja pustelnik nie przywykł do tego,
by kłamliwe fatygi narzucać mi zbrojnie,
ubóstwo wielbię, brud pielęgnuję,
ku mej uciesze w twarz ci napluję.
Przeto co widzisz: "Cuda i Dziwy"?
Zamknij powieki, miń ścierwo marne,
i nie spoglądaj przez ramię,
gdyż jak słup soli staniesz,
każdy ma to,
na co zasłużył,
ja swą pokutę co dzień odprawiam.
--------------------ENGLISH----------------------------
With no harm done
Rejecting concerns
I travel through intricacies
Of veins and arteries –
In circles I go.
The scowl on my face?
Why, it’s a smile,
Yet marked
With the omen of today.
Suddenly, the aesthete speaks:
- Unacceptable! Where’s your shame?
Then Philanthropist looked down on earth:
- I shall help you, just walk this rope,
Over the wild abyss, then it is forthright,
Through marshes, nettles, adders’ nests and the highwaymen…
To my luck and happiness
Their heartlessness was in fact a succor
Thank you, o Earth, for the indifference,
Thank you for cataract so comfortable
Look the other way
For I am poor and scrawny
Your friend, the hermit, will not get used
To being forced into troubles that reek of lies
I love the poverty, I tend to the filth,
In greatest of joys, in your face shall I spit.
What dost thou see: „Miraculous Wonders”?
Shut your eyelids, go past the weak carcass,
And do not look away
For you’ll become a pile of salt.
Everybody gets
What they deserve.
To my atonement I tend everyday.
|
||||
4. |
Egzekwie (Exequy)
05:12
|
|
||
W komnacie szkarłatnej,
ściany mym słońcem,
kir mym niebem,
i Ja skąpany w ich blasku,
spleśniała biel księżyca,
niemym marzeniem,
O! nieszczęśliwy Ja -
potępiony.
doczesność przematerializowana gnije,
a czerwie w opętańczym tańcu...
przygnieciony głazem,
nie wstanę,
ni nie drgnę,
poczuję lecz nie wiem
czy sen to jakoby
czy mgliste wspomnienie
w mej czaszce zagościł
zielenią poczerniał
kolory przeróżne
lecz kształtów już nie ma
świadomy skąd przyszedł -
-Jam z ziemi jest zrodzon!!!,
powrócił do ziemi
jak syn marnotrawny,
przyjęła mnie w ciszy,
otula miłością.
------------------ENGLISH--------------------------
In the scarlet chamber
Walls are my Sun
Pall is my sky
And I bathe in their glare
The moldy white of moon
The mute dream
O, woe is me –
The Damned One.
Evanescence rematerialized – rotting,
And the maggots do their possessed dance.
Crushed by the stone
I shall not get up
Nor shall I shiver
I can feel, though
But is it a dream
Or a fading memory
Visited my empty skull
Greenishly blackened
Various colors I see
Yet there are no shapes
Aware of his provenance –
„I’m born of the soil!!!”
He came back
As the prodigal son
It welcomed me in silence
Embraced with love.
|
||||
5. |
|
|||
Na ścianach pociemniałe rudymenty,
Znamiona, nędzne odbicia,
Cienie przeszłości,
Pozostawione samym sobie.
I oto rzecze staruszka maksymę nielichą
Nie wspomnienie piętnuje lecz blizna,
Drzewiej kipiała teraz zdławiona,
będąc żyzną, cykutę zrodziła.
-Tak wiele demonów uwięzionych
W moim domu snów
gdzie mara już nie gości...
-----------------ENGLISH------------------------------
Darkened rudiments on the walls
Nevuses, shabby reflections
Shadows of the past
Left unattended
Thus spoke an old lady, an exceptional adage
‘Tis not memory leaves the mark, but scar,
Once blooming, now vanquished,
A hemlock born of fertile soil.
-So many demons trapped
In my Dreamhouse
Where delusions no longer dwell…
|
||||
6. |
|
|||
Zmurszałe słowa z jedwabiu,
Macą mój umysł,
Duchy czasów zamierzchłych,
Bałamucą me uszy,
Niegdyś składałaś na me lica,
Melancholijne pocałunki przeniewiercy,
Teraz uchodzisz,
Zmagając się z chronosem,
Bajeczny pęd,
Pierwotny cel,
Biegnij! Kres nieopodal
Musisz poczekać
Czas i jegoż dobrodziejstwo,
Majaczy gdzieś w oddali...
------------------ENGLISH--------------------------
Stale words made of silk
Confuse my mind
The spectres of forgotten times
Violate my ears
Once you’ve kissed my cheeks
With peculiar melancholy
Now you’re fading
Dealing with Cronos
The fabulous run
The prima goal
Run! The end’s near
You have to wait
For time and its kindnesses -
Just hallucinations, somewhere far away.
|
||||
7. |
|
|||
8. |
|
|||
Odejść w świat lęków i wad,
o błogi śnie,
o ty spokojny przyjacielu mój,
w tobie wieczna cisza,
życie me niczym jątrząca się rana,
codzienną solą w oku mnie budzi,
stąpając wśród popiołów tego co jeszcze żywe,
przemijam,
teraz czekam twego powrotu,
samotny i nienasycony.
Natchnieniem swym myśli wyrażam,
kształtuję, urabiam...
Unieś mnie nad to
i niechaj spadnę w czeluści
mą miękką tkanką.
Duszno, jak duszno...
czy to ostatnie tchnienie?
Zaklinam was, o demony!!!
przyczajone tuż za lustrem,
czekajcie,
oni wszyscy zawisną...
...
oni już wiszą...
wiszą...
omiatani bryzą co w huragan się zmieni.
Martwi, a nadal w tańcu,
lecz cieniem nie duszą.
Na sznurze nawet umarli zatańczą, gdy wicher zawieje.
już wiszą...
wiszą...
Dziękuję.
Tęskniłem.
-----------------ENGLISH----------------------------------
To descent into the world of fears and flaws
Oh, blissful dream,
My tranquil friend, you,
Within thee lives the eternal silence.
Life – ‘tis but festering wound
A thorn in the flesh of everyday,
Walking through the ashes of what’s left alive
I’m passing.
Now I wait for your return,
Alone and unsatisfied.
Inspiration expresses my thoughts,
I mould and sculpt…
Carry my above that all
And let me fall into the abyss
On my soft tissue.
Frowsty, how frowsty it is...
Is this my last breath?
I conjure thee, o demons!!!
Staying hidden right behind the mirror,
Be patient,
They shall all hang...
...
They're already hanging...
Hanging...
Caressed by gentle wind which'd turn into hurricane.
Dead, yet still dancing,
But not strangled by shadows
Even the dead shall dance on the rope, when the wind blows.
They're already hanging...
Hanging...
Thank you.
I missed you.
|
If you like Egzekwie, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp